Tłumy pożegnały Grzegorza Skrzecza

W piątek 24 lutego w Warszawie odbył się pogrzeb Grzegorza Skrzecza, brązowego medalisty Mistrzostw Świata i Europy, ćwierćfinalisty Igrzysk Olimpijskich. W ostatniej drodze wspaniałemu pięściarzowi i trenerowi towarzyszyły tłumy. Zmarłego pożegnała rodzina, przyjaciele z boksu, znajomi i kibice.
 
Nabożeństwo żałobne odbyło się w kościele św. Wincentego na Bródnie, a następnie urna została złożona na cmentarzu miejscowym do grobu rodzinnego. Zmarły 15 lutego Grzegorz Skrzecz miał 65 lat. Pożegnano Go salwami honorowymi.
 
Mszę poprowadził krajowy duszpasterz sportowców Edward Pleń, a kazanie wygłosi ksiądz Mariusz Białobłocki. Przemawiali m.in. Grzegorz Nowaczek, prezes Polskiego Związku Bokserskiego i Anna Krupka, sekretarz stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki. Zmarłego pożegnali m.in. córka Patrycja i brat bliźniak Paweł Skrzecz (Wicemistrz Olimpijski z Moskwy, Wicemistrz Świata i Europy),
 
Anna Krupka odczytała list ministra sportu i turystyki Kamila Bortniczuka. - Pogrążona w żałobie rodzino, szanowni państwo z głębokim żalem przyjęliśmy informacje o śmierci świętej pamięci Grzegorza Skrzecza. Jego osiągnięcia sportowe wzbudzają w nas wszystkich podziw. Chętnie dzielił się swoją wiedza i doświadczeniem z kolejnymi pokoleniami pięściarzy. Jego codzienna działalność opieka i bliskość jaka otaczał podopiecznych, a także przyjaźń i empatia i wsparcie jakie dawał pozostanie w naszej pamięci - napisał minister sportu.
 
- Zapamiętam cię jako człowieka uśmiechniętego i wiecznie optymistycznego. Spoczywaj w pokoju – powiedział Grzegorz Nowaczek.
 
Odczytano również list od prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego.
 
W kazaniu ksiądz Białobłocki mówił: - Nikt z nas przychodząc na ten świat nie wie ile walk, ile rund przyjdzie mu w życiu stoczyć. Św. pam. Grzegorz Skrzecz, którego dzisiaj żegnamy w swoim życiu od najmłodszych lat toczył nie tylko życiowe walki ale też te ringowe, których nazbierało się blisko 240, a większość z nich zwycięskich. Myślę, że życzył by sobie, żebym wspomniał dzisiaj jego pierwszego trenera Wieńczysława Kosinowa, którego wraz z bratem Pawłem nazywali Dziadkiem, bo jak sam często powtarzał to dzięki niemu boks stał się ich życiem. A w ringu walczył nie tylko dla siebie ale walczył też dla Ojczyzny wpisując się swoimi sukcesami w historię polskiego sportu. Jednak dzisiaj św. pam. Grzegorz stanął przed swoją najważniejszą walką, walką o Niebo. A my, którzy nosimy go w swoich sercach, stajemy w tej świątyni wraz z jego najbliższymi. Chociaż nie znam Was wszystkich, to wiem, jak wielu jest dzisiaj wraz z Grzegorzem i jego rodziną, jeżeli nie ciałem to na pewno duchem. Bo wy, którzy ze względu na to, co św. pam. Grzegorz robił i jakim był człowiekiem, staliście się Jego drugą rodziną. Dlatego, że Grzegorz był nie tylko sportowcem, trenerem, komentatorem boksu, aktorem i przedsiębiorcą.
 
- Dla niektórych był drugim ojcem, mentorem i największym wsparciem, dla wielu przyjacielem, dla innych kolegą a dla jeszcze innych po prostu dobrym człowiekiem. Są więc dzisiaj z Grzegorzem i jego bliskimi jego wychowankowie – pięściarze i pięściarki, którym pomagał zdobywać mistrzowskie tytuły. Są przedstawiciele Rodziny Olimpijskiej, reprezentanci Kadry Narodowej, Polskiego Związku Bokserskiego i Ministerstwa Sportu. Są trenerzy i promotorzy boksu. Są przedstawiciele jego pierwszego Klubu Gwardii Warszawa z którym związany był od młodości, jako sportowiec a później jako trener. Są z nami jego wychowankowie ze szkółki bokserskiej z Brudna, z jego Olympic Fight Club, przyjaciele z rodziny akademickiej Wyższej Szkoły Edukacji w Sporcie i wychowankowie Legionowskiej Szkoły Boksu. Są też dziennikarze sportowi, ludzie filmu, pracownicy jego firmy, sąsiedzi i kibice i wielu innych, których nie potrafię wymienić a którzy spotkali św. pam. Grzegorza w swoim życiu prywatnym, zawodowym czy w czasie zawodów sportowych nie tylko tych pięściarskich, bo jak wiemy po zakończeniu kariery bokserskiej, był też wielkim fanem siatkówki. Dzisiaj wszyscy chcemy okazać mu swój szacunek i uczcić jego pamięć.
 
Grzegorz Skrzecz był zawodnikiem Gwardii Warszawa. 5 razy został Indywidualnym Mistrzem Polski, a 3-krotnie Drużynowym Mistrzem Polski. 2 razy wygrał Turniej im. Feliksa Stamma (1979, 1981). Stoczył 236 walk, z których wygrał 204, zremisował 1, przegrał 31.
 
- (…) Grzegorz był wielkim wojownikiem, nigdy nie rezygnował, nigdy się nie poddawał. W życiu sportowym, w pracy trenerskiej i w każdej innej pracy, której się w życiu podjął, zawsze walczył do końca. I chociaż dla Grzegorza najważniejsza była rodzina, to nigdy nikomu, nawet komuś, kogo do końca nie znał nie odmówił pomocy, nigdy się nie czuło, że kiedy pomagał, to był to dla niego jakiś ciężar. Był wspaniałym wychowawcą i pedagogiem. Umiał dotrzeć do młodych ludzi. Z każdego podopiecznego potrafił wycisnąć wszystko, to co najlepsze. Kochał pięściarstwo i w wyjątkowy sposób umiał zarażać tą pasją swoich podopiecznych. Wychowywał ich i wspierał. Grzegorzu! Chcemy dzisiaj otaczać ring twojej walki o niebo. A kiedy i nasze zawody się skończą, chcemy świętować razem z Tobą zwycięstwo wieczne. Mistrzu do zobaczenia a może wcześniej do usłyszenia, bo ciągle jeszcze będą nam potrzebne twoje dobre rady, podpowiedzi i twój rozbrajający uśmiech, który rozjaśni nawet najbardziej pochmurny dzień. Grzegorzu bracie! Nasza wiara mówi, że będzie ci teraz lepiej, bo spotkasz się ze swoją mamą, babcią Genią i z tymi wszystkimi, których sam kiedyś musiałeś z bólem pożegnać, chociaż tak wielu tym, których pozostawiłeś będzie teraz gorzej… - zakończył kazanie ksiądz Białobłocki.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.